niedziela, 31 marca 2013

Krótka fotorelacja

Mamy Wielkanoc. Święta roczne. Najważniejsze. Nie czuję tej całej atmosfery. Niby bardzo mocno przygotowywałam się do tych świąt, głównie pod względem duchowym, ale magia zniknęła, czar prysł. Może dlatego, że moja mama było w pracy i śniadanie spożyłam z tatą. Teraz mamy gościa. Nienawidzę tej baby. Ale jakoś wytrzymam. Moje święta polegają na oglądaniu telewizji i serwowaniu po Internecie. Aktualnie na TVNie emitują "Historię Kopciuszka". Oglądam po raz kolejny i mi się nie nudzi. To wzruszająca opowieść o osieroconej dziewczynie, którą wychowuje okropna macocha. Czas z pewnym chłopakiem z jej szkoły odmienia życie głównej bohaterki. Polecam Wam gorąco. 
Przygotowałam dla Was fotorelację z dzisiejszego dnia. Nic nadzwyczajnego. Ale może zdjęcia oddadzą choć część mojego życia? Starałam się oddać wystrój mojego świątecznie zastawionego stołu i zilustrowac kilka czynności, jakie wykonywałam. Otóż zjadłam święconkę, piłam herbatkę oglądając telewizję, a później rozmyślałam przy zapalonej świeczce, na koniec dostałam od mamy zajączka z czekolady. Najlepiej medytuje mi się przy niej wieczorem, w nocy. Wczoraj  na przykład rozmyślałam o przyjaźni. Ale nie wgłębiajmy się. :) 
Tak prezentują się zdjęcia z dziś:











See you later!

Życzenia


sobota, 30 marca 2013

Cosmetics

Jak pewnie wszyscy zdążyli zauważyć marzec już nam się kończy. :) Na tę okazję postanowiłam przygotować ulubieńców miesiąca. Będą to same kosmetyki, ale może w kolejnych wydaniach pojawią inne kategorie, np. jedzenie. Zobaczymy, co przyniesie czas. Żeby nie przedłużać przejdę do rzeczy, a mianowicie ulubieńców miesiąca marzec.


1. Balsam do ust z Oriflame, wiśnia
Te balsam świetnie się sprawuje. Nawilża usta i poprawia ich kondycję. Ładnie pachnie, aplikacja jest banalnie prosta. Jedyną jego wada jest to, ze szybko rozpuszcza się pod wpływem wzrostu temperatury.



2. Pomadka ochronna Alterra [Rossmann]
Nie ma się tu co rozwodzić, osobna recenzja widnieje na blogu >klik
Uogólniając- pomadka bardzo dobrze działa.

3. Zmywacz do paznokci [Kaufland]
Jakiś fenomenalny ten zmywacz nie jest, ale gdy dobrze nasączę wacik i długo przytrzymam, lakier schodzi prawie bezproblemowo. Jego cena zachęciła mnie do zakupy, to jeden z najtańszych tego typu produktów w Kauflandzie. Kosztuje w granicach 10 zł, przynajmniej w moim mieście. Nie wysusza okolic paznokci.


4. Krem do rąk Bebeauty Green nature [Biedronka]
Konsystencja jest bardzo przyjemna. Na początku ręce wydają się tłuste, ale po chwili krem baardzo dobrze się wchłania. Ma świetny zapach, pachnie kwiatowo. Nawilża dłonie i paznokcie, pomaga w pozbywaniu się suchych skórek. Ma bardzo ciekawy skład. Większość to naturalne składniki roślinne.  Krem nie zawiera alergenów i sztucznych barwników i nadaje się do skóry wrażliwej. Ręce smaruje mniej więcej 2 razy dziennie i to wystarcza. Utrzymuje się długo,a  na powietrzu chroni przed mrozem.


5. Krem rozświetlający pod oczy ziaja sopot [Rossmann]
Już dawno zakupiłam ten produkt, na początku używałam, potem przestałam, bo troszkę mnie denerwuje aplikacja. Teraz powróciłam  do tego kremu. Mam cienką skórę pod oczami, przez co są prześwity i mam po prostu czarne plamy. Nie są zawsze widoczne, ale  gdy sytuacja jest krytyczna, smaruję kremem, wklepuję i za jakiś czas ani śladu po niechcianych gościach.



Sija lejter!

piątek, 29 marca 2013

Easter is coming !

Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami. dziś poświęciłam się porządkom. Już o świcie domownicy zabrani się za sprzątanie i mam od rana krzątała się w kuchni. Kiedy tylko wstałam rozkazano mi zabierać się do roboty. No cóż, ni miałam wyjścia, a w sumie wyszło mi to na dobre, bo nie siedziałam kilka godzin bezczynnie na komputerze. Dobrze, że musiałam ogarnąć tylko swój pokój, z całym domem byłoby gorzej. Tak więc oto lista rzeczy, które zrobiłam: powycierałam kurze, wytarłam ekran telewizora, wytrzepałam kapę, wyczyściłam swoje krzesło obrotowe (było od nowości, czyli roku, nie czyszczone i już się zabrudziło obicie), poukładałam ponownie na biurku (robię to co tydzień), poodkurzałam. Później zrobiłam sobie odpoczynek.Pogoda dzisiaj fatalna u mnie. Wiele straszliwy wiatr, kilkakrotnie niemal nie zwiał mi czapki, którą dosłownie musiałam przytrzymywać rękami. Na 15:00 poszłam do kościoła na Drogę Krzyżową. Kiedy zaczęło się nabożeństwo przypomniało mi się, że nie wyciszyłam komórki. Nie miałam jak po kryjomu tego naprawić, więc pozostało mi mieć nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy telefonować do mnie. Na szczęście skończyło się na obawach, bo nic takiego nie miała miejsca. :) W drodze powrotnej padał już śnieg, na początku płatki po dotknięciu nagrzanego podłoża topniały.  Po powrocie zjadłam obiad- rybę, której serdecznie nie lubię, ale cóż poradzić na  ścisły post, z  ziemniakami i surówką-  po czym usiadłam na chwilę przed komputerem. Popisałam trochę z koleżankami na gg i obejrzałam kilka krótkich filmików na Youtube. Chyba powoli uzależniam się od tego.. Niedobrze. :) Później udałam się z mamusią do wędzarni. Odebrałyśmy upieczone już mięso na święta. Pachnie apetycznie. Przekonamy się w niedzielę, jak to w rzeczywistości jest.
Jutro planuję pójść do kościoła ze święconką. Jeszcze nie wiem, jak będzie wyglądał mój koszyczek. Mama w ogóle dziś nie brała się za jego przygotowanie, ciekawe, czy jutro zdąży ze wszystkim i zapakuje wszystko, co najważniejsze. Kazała mi pójść na 9:00, ale jeśli się nie wyrobi to może nie będę musiała się tak wcześnie zrywać i być może uda się razem ze mną. :) Bardzo bym chciała- nie lubię być sama w kościele  wśród starszych pań. Niestety coś takiego przydarzyło mi się właśnie dzis, ale jakoś wytrzymałam tą godzinkę.
Zapowiadają sie białe święta. Co najgorsze- zimne. Bardzo chciałabym ujrzeć już zieloną trawkę. Ale w najbliższym czasie się na to nie zapowiada. Szkoda. Mam wrażenie, ze to Boże Narodzenie będzie w niedzielę, a nie Wielkanoc. Pogoda mnie naprawdę denerwuje.

czwartek, 28 marca 2013

Horoskopy. Jak to się ma do mojej wiary?

Cześć. Pragnę opowiedzieć Wam troszkę o moim dzisiejszym dniu. Otóż rano, jeszcze przed śniadaniem, poszłam z mamą do sklepu na zakupy spożywcze na święta. Mama jeszcze o szóstej rano zaniosła różne mięsa do wędzarni. W drodze powrotnej z marketu wstapiłyśmy do second handu. Upolowałam świetną kurtkę dżinsową z D&G (ale pewnie podróba) i sukienkę z Topshopu. Za te dwie rzeczy zapłaciłam 21 zł.  Zakupiłam sobie nową świeczkę zapachową w szkle róża-konwalia. Bardzo wiosenny aromat- polecam. Na śniadanie tradycyjnie przygotowałam sobie tosty. A do tego herbatę. Później nie porabiałam nic ciekawego. Przerabiałam nowo zakupioną kurtkę. Nic fascynującego, doszyłam na kieszeniach koraliki. Wygląda o wiele lepiej, a jest takie moje, inne, niespotykane. :) Planowałam jeszcze tą dżinsówkę zafarbować albo wybielić, lecz nie posiadam środków. 
Dzisiaj zaczęło się Triduum Paschalne. Planuję pójść na 18:00 do kościoła. Pewnie tak jak ostatnia Droga Krzyżowa potrwa to ze 2 godziny. -.- No nic, może jakoś przetrwam. Ksiądz będzie obmywał iluś tam mężczyznom stopy a póżniej zostanie przeniesione ciało Chrystusa do ciemnicy.

***
Horoskopy

Jestem chrześcijanką. Wierzę w Boga, Trójcę Świętą i uznaję zwierzchnictwo papieża. W związku z tym, czy czytanie horoskopów to nie grzech? Jak to z tym jest? Taki ostatnio temat mnie nurtuje. Moja koleżanka strasznie czyta horoskopy i charakterystykę oraz specyfikę ludzi pochodzących z danego znaku zodiaku. Raz na informatyce pokazywała mi pewne stronki z tego typu rzeczami. Nie wiedziałam, czy czytać czy nie. Ostatecznie nie uległam pokusie. 
Kilka dni później rozmawialiśmy o tym całą klasą z panią katechetką. Pani jestem całkiem spoko, bo można zapytać ją czasem o wiele zagadnień nienawiązujących do tematu.
Tak więc, okazało się, iż czytanie przepowiedni horoskopów nie jest wykroczeniem pod względem mojej wiary. Natomiast wierzenie w nie i wyczekiwanie na zdarzenia przepowiedziane w horoskopie są grzechem wobec Ducha Świętego (jest kilka rodzai grzechów, np. grzech pierworodny, ciężki, lekki itd). Kiedyś, przeglądając gazety z programem telewizyjnym, moją uwagę przykuwały horoskopy- przyznaję się bez bicia. I nawet myślałam o tym, co przeczytałam o lwie w czasopiśmie. Teraz już nie interesuję się tą tematyką i raczej jest ona mi obca. Osobiście uważam, że nieodpowiednie jest samo czytanie horoskopów, ale to moje zdanie, w rzeczywistości jest inaczej. Sadzę, że naszym, chrześcijan, losem kieruje Bóg , a Opatrzność cały czas czuwa nad  każdym Dzieckiem Bożym.

TAG: Kocham wiosnę

Mamy już kalendarzową i niemalże astronomiczną wiosnę.  Ostatnio oglądając przeróżne  filmy, vlogi, outfity, ale i tagi na Youtube, natknęłam się na angielską wersję tagu z tytułu posta. Później znalazłam polskojęzyczną wersję tegoż tagu i postanowiła zrobić wersję blogową. Wiosna to ciekawa pora roku i dosyc przeze mnie lubiana, także myślę, że to fajny pomysł. Pytań jest 10. Oto one wraz z moimi odpowiedziami.


1. Ulubiony wiosenny lakier.
Zdecydowanie moim faworytem jest pomarańczowy lakier Safari. Nie tylko na wiosnę, ale również na słoneczne lato.



















2. Ulubione wiosenne produkty do ust 
Myślę, że to ostatnio recenzowana pomadka z Alterry. Bardzo dobrze się sprawdza. Chroni moje problemowe usta przed pierzchnięciem i innymi dolegliwościami. Skoro dała radę zimą, to wiosną też się spisze.
3. Ulubiona wiosenna sukienka
Na wiosnę kwiesiste wzory. Dlatego mój wybór padł na zakupioną w wakacje w New Yorkerze wzorzystą suknię.







































4. Ulubiony kwiat
Tulipany są moimi ulubionymi kwiatami, właściwie o każdej porze roku.
5. Ulubione wiosenne akcesoria/szale 
Nie posiadam takich akcesoriów.
6. Jaki wiosenny trend jest dla Ciebie najbardziej ekscytujący? (makijaż, moda, oba)
Neonowe kolory oraz pastelowe odcienie. Ostatnio urzekł mnie motyw kwiatowy z różowymi elementami.
7. Ulubiona wiosenna świeca
To świeczka o zapachu imbiru i białej herbaty z firmy Aril. Do kupienia w Biedronce. Pachnie nawet, gdy się nie pali, a wydzielany aromat jest bardzo intensywny.
















8. Ulubiona wiosenna mgiełka/perfumy
Wybór jest prosty. Jako ze wiosna kojarzy mi się z kwiatowymi zapachami w tym sezonie będę psikać się fiołkową mgiełką do ciała Avon.
9. Jaka jest u Ciebie wiosna?
Taka jak w całej Polce. :) Raz ciepło, raz chłodniej, czasem deszczowo, a czasami zupełnie jak w lato.
10. Co według Ciebie jest najlepsze w wiośnie?
To, że nie trzeba nosić kombinezonu w postaci kurtki, czapki, szalika i innych akcesoriów zimowych. Wiosnę lubię również za to, że to taki okres przejściowy między zima a latem, przez co unikamy szoku termicznego. Wiosenna temperatura zdecydowanie mi odpowiada.
11. Czy lubisz wiosenne porządki?
Tak. A raczej lubię, gdy ten porządek jest. No a że sam się nie zrobi, chwytam za szmatę, odkurzacz, miotłę czy cokolwiek i sprzątam. :)
12. Jakie masz plany na przerwę świąteczną?
Wielkanoc spędzam w domu, z rodzicami. A całą przerwę postaram poświęcić na naukę.

środa, 27 marca 2013

Sunbites !!


Siemanko. W niedzielę,  będąc na zakupach, skusiłam się na chrupiące Sunbites. Chciałam wypróbować ten wynalazek. Wybrałam listki z owocami leśnymi. Są lekkie, pożywne i przede wszystkim przepysznie smakują. Bardzo lubię takie przekąski, uwielbiam coś pochrupać między posiłkami. Na szczęście nie są bardzo twarde, łatwo i przyjemnie mi się je przegryzało. Ale okazuje się, że to nie jedyne ich zalety. Te chipsy świetnie sprawdzają się na śniadanie, podwieczorek... Nie są bardzo kaloryczne, a paczka jest dosyć mała, ale wystarczająca na 2 porcje, także nie ma obaw, że zjemy za dużo.Ja wybrałam wersję słodką, są przegenialne. Ale, uwaga- uzależniają! :) 




***
Dzisiejszy dzień był dosyć męczący. Na pierwszej lekcji sprawdzian z wosu, co prawda łatwy, ale jednak szare komórki musiały popracować. Potem jeszcze całkiem prosta kartkówka z fizyki, a o sprawdzianie z angielskiego pani zapomniało. Zmęczyłam się na w-fie, a to dziwne, bo grałyśmy w siatkówkę, co raczej polega tylko na staniu w jednym miejscu i ewentualnej pracy rąk. Jednakże dopadła mnie jakaś faza i rozpierała energia. Świrowałam jednym słowem. Po powrocie do domu zjadłam zupę. Strasznie rozbolała mnie głowa i nawet tabletka jak na razie nie pomogła. Może ciśnienie. Zaraz mam zamiar przygotować sobie tosty. :) 

A wczoraj stworzyłam organizer na różne rzeczy, u mnie akurat biżuterię, ale nie wiem, gdzie mogę postawić nową rzecz i mam pewien dylemat. Nigdzie nie pasuje.... Może skończyć się tak, że w ogóle wyrzucę to w cholerę. Aczkolwiek szkoda trochę mojej pracy. Pożyjemy- zobaczymy. A tymczasem idę skupić się nad rozprawką. Jutro mam wolne, wiec może będzie bardziej kreatywny post. Bajuuu.

wtorek, 26 marca 2013

Be yourself

Siema. Mamy wtorek. Całkiem fajnie spędziłam ten dzień w szkole. Okazało się, że nauki jest mniej niż przypuszczałam i łatwo cała wiedza wchodzi mi do głowy, więc z wosem już na dziś skończyłam , a po obiedzie pouczę się fizyki oraz języka angielskiego. A co do obiadu, to mam zupę grochową z wczoraj i... spaghetti! Mniam. 
Na w-fie koleżanka nadepnęła całym swoim ciężarem mi na nogę. Cały czas bolą mnie palce. Normalnie niemalże nie mogę nimi ruszać! Nie wiem, co się stało. Zawsze takie bóle szybko przechodziły.
Dzisiaj może jeszcze przygotuję się do pisania rozprawki z "Krzyżaków" H. Sienkiewicza. Później może skusze się na jakąś komedię na poprawę humorku? Kto wie. Macie coś do polecenia?  Wieczorem planuję obejrzeć mecz Polska: San Marino. Słabszego przeciwnika chyba być może. Oby Polacy byli czujni i nie przepuszczali okazji do goli. :) 
Jutro już ostatni dzień szkoły. Jupi! A wracam  dopiero w środę. Miło. Aczkolwiek znowu dużo sprawdzianów na okres poświąteczny. Nieciekawie. Ale takie uroki drugiej klasy. Chyba jedyną radą jest nauka na bieżąco, z lekcji na lekcję, ale ja tak nie potrafię, jakoś mi nigdy nie wychodzi. Być może to kwestia przyzwyczajenia.
Z jednej strony nie mogę doczekać się jutra. A z  drugiej strony bardzo nie chcę iść do szkoły z powodu strachu przed sprawdzianami. :( Tak czy siak, nie mam  wyjścia- trzeba iść. Moi rodzice są bardzo konserwatywni. :)


Plan dnia (Monday)

Hei. Jest wtorkowy wieczór, a ja pisze dla Was post, który zobaczycie dopiero w środę, wiec skoro go czytacie to już jest środa. :) Dodaję harmonogram, bo wiem, że jutro nie będę miała czasu na pisanie posta, a przygotowałam coś całkiem ciekawego. Dzisiaj również ledwo znalazłam chwilę na dodanie postu, bo bardzo dużo się uczyłam i przygotowywałam notatki do nauki na sprawdzian z wosu. Już chyba po trochu ze wszystkiego umiem. Jutro zostanie mi tylko utrwalenie i przygotowanie na j.angielski. Mam nadzieję, że ze wszystkim zdążę, bo jutro mam lekcje do późna. 

Ten post poświęcę mojemu planowi dnia. Wiadomo, ze nie kończę zawsze lekcji o tej samej porze, ale mam nadzieję, że zadowolicie się rozpiską na poniedziałek. Może Wam to się do czegoś przyda? :) No to zaczynamy!

PLAN DNIA
dzień, kiedy mam na 8:00 do szkoły

6:30   pobudka
6:35-6:45   śniadanie
6:45-7:00   drzemka
7:00-7:10   ubieranie i czesanie
7:10-7:25   mycie zębów i ewentualna pielęgnacja twarzy
7:30   wyjście do szkoły
8:00-14:30   lekcje
14:45    powrót do domu
15:00    obiad
15:15- 15:30   komputer
16:00    nauka
17:00    czas dla mnie
20:00   kąpiel
21:00   wieczorna pielęgnacja ciała
22:00-23:00   spanie



Ciao!


poniedziałek, 25 marca 2013

Kawa na pobudzenie

Wczoraj rano za oknem było ponuro. W takie dni nie mam ochoty kompletnie na nic poza spaniem. W głowie dźwięczy mi wiele spraw i pomysłow do zrealizowania. Często nawet mam cheć je realizować. Nigdy tylko nie chce mi się uczyć. Po południu już na szczęście świeciło słonko. W pogodne, słoneczne dni przypomina mi się lato i wakacyjne dni spędzone na piciu latte macchiato. Jest to jedyny napój kawowy, który lubię. Skusiłam się dziś w sklepie na karmelowe latte od Mokate. Akurat było na przecenie za 1,59 zł. Saszetka zawiera mleczną piankę [20g] i kawę rozpuszczalną [2g].



Wierzch kawki można posypać kakao (i to właśnie ten proszek na łyzeczce), czekoladą, migdałami lub polać ulubionym syropem.
Ta kawa zaskoczyła mnie. Dość niemiło. Niestety. Jak na mój gust kulinarny i moje kubki smakowe, jest za mało słodka, owego karmelu nie czuć prawie wcale,a na dodatek pieniądze wyrzucone w błoto. Nie żałuję tych paru złotych, ale grosz do grosza i zbierze się niezła sumka. Raczej zostanę przy domowej produkcji latte.

To moja opinia, każde moze mieć inną i się z nią zgadzać. Liczę na komentarze i waszą opinię na temat latte Mokate.

niedziela, 24 marca 2013

DIY: wieszak na biżuterię

Bardzo lubię dekorować swój pokój. Ostatnio zachciało mi się zmian. Wykonałam już mnóstwo rzeczy. Staram się jak najlepiej zagospodarować małą przestrzeń i mój pokoik wygląda coraz przytulniej i dziewczęco. Wcześniej był nijaki. Uporządkowałam stoliczek i postawiłam na nim odrestaurowaną lampkę, zrobiłam generalne porządki na regale i dorzuciłam własnoręczne dodatki.  Wczorajsze wieczorne nudy zmusiły mnie do zrobienia czegoś kreatywnego. Siedziałam przed komputerem, szukałam grzebałam, aż znalazłam! Coś, co jest ładne, ale i przydatne. Wieszak na biżuterię. Pomyslałam, że może kogoś to zainteresuje. Kompletna amatorka, internetowe obrazki tylko mnie zainspirowały, wykonanie wymyśliłam samodzielnie.


Czego potrzebujemy?
-drewniany wieszak na ubrania
-dowolna ilość gwoździ lub szpileczek
-młotek
-farba, u mnie biała plakatówka
-gruby pędzel

Instrukcja
Najpierw musimy rozplanować, gdzie chcemy mieć haczyki na biżuterię. Później powinnyśmy  je przybić do wieszaka, a  następnie wszystko pomalować farbą. Tak przygotowany wieszak na biżuterię musimy odstawić na 12 godzin do całkowitego i dokładnego wyschnięcia. Wieszak możemy zawiesić na ścianie  i zawiesić ulubioną biżuterię, ja wybrałam naszyjniki, korale i bransoletki.



sobota, 23 marca 2013

Nauka

Witajcie po raz drugi. Ten, kto regularnie odwiedza bloga, pewnie zauważył, że zmieniłam nagłówek. Strasznie mi się podoba. Zawsze chciałam taki mieć, więc dziś poszukałam w internecie sposobów na takie cudeńko i się udało. :) Mnie osobiście podoba się efekt, a Wam? Piszcie w komentarzach, proszę. 

Jedynym planem na sobotni dzień jest nauka. Nawet przed świętami nauczyciele nie odpuszczają. Muszę ogarnąć jakoś geografię, gdyż w poniedziałek mam kartkówkę z tabeli dotyczącej okresów i er oraz najważniejszych wydarzeń z tych czasów. Nie będzie łatwo. Ale zawsze mam koleżankę u boku. :) U pani na geografii całkiem łatwo ściągać, może nie tyle ze ściąg, co od siebie nawzajem. Nieraz szumy w klasie, wszyscy gadają, a zero reakcji nauczycielki. ;) W sumie to na naszą, uczniów, korzyść.  To w poniedziałek, natomiast w środę praca klasowa z wosu. Nic gorszego być nie może. Pan daje okropnie trudne pytania. Same szczegóły. Będzie ciężko. Nie wiem, czy dziś podołam wziąć się za ten przedmiot, ale jeśli nie to jutro.

Także jak widzicie trudna droga przede mną. Musze stoczyć bój z pokusami , wziąć się w garść i ostro zakuwać. Strach mnie troszkę paraliżuje. Mam wrażenie, że nie zdołam. Że coś w ostatniej chwili ulotni się z mojej głowy i będzie pustka. Często tak miewam. To okropne uczucie. Uczyłeś się czegoś, a jak przyjdzie co do czego to żadnej wiedzy. Siedzi się nad tą kartką papieru i nic. Z geografii nie mam jakiegoś stracha, ale wos to co innego. Nie da się ściągać ani nic. Poza tym pan ma kamerę zamontowaną i zobaczyłby próby porozumiewania się. Mam nadzieję, że będzie trzymać za mnie kciuki, bo baardzo pragnę mieć 5 na koniec roku z wiedzy o społeczeństwie, a na razie wpadły mi dwie tróje.

To tyle. Żegnam Was zdjęciem, tak na pocieszenie. :) No to pa! Mam nadzieję, że uda mi się jutro znaleźć czas na dodanie posta.


I dream...

Cześć. Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o swoich marzeniach. Osobiście uważam, że warto korzystać z dóbr imaginacji.  Marzenia są czymś ważnym, jeżeli ktoś ich nie ma, jego życie traci sens. Trzeba mieć jakiś cel, aby do niego dążyć- na tym opiera się życie. Jednak jeśli marzy się za dużo, to  też niedobrze...


Marzę o wielu rzeczach. Chciałabym mieć lustrzankę, albo chociaż jakiś lepszy aparat. Pragnę, aby tata nie stracił pracy. Marzę również o pracy, która sprawiałaby mi przyjemność. To wszystko daje mi nadzieję. Dzięki temu, że często o tym myślę i marzę, nabieram pewności, że to się spełni, jeśli nie teraz, to w dalszej przyszlości.

WARTO MARZYĆ.

piątek, 22 marca 2013

FRIDAY!

Witajcie w piątkowe po południe.  :) Nareszcie weekendzik. Musze Wam na wstępie powiedzieć, że z bioli poszło mi całkiem dobrze. :) Liczę na 4, aczkolwiek wszystko może się zdarzyć. W każdym razie nie będę się przejmować niższym stopniem. Dziś w szkole nie było za ciekawie. Na matmie zamuła, tak wgl to nauczyciel jest mężem pani od bioli :D, na hiście pani zwróciła mi uwagę, no a reszta już była spoko. Pierwszy raz w tym roku szkolnym kupiłam sobie coś w sklepiku szkolnym. Głód mnie przymusił. :)  Po powrocie ze szkoły, ogarnęłam troszkę pokój, a kiedy mama wróciła z pracy usmażyłam sobie nalesnika, ale zjadłam na sucho, bo nie lubię ani z mięsem (bo piątek), ani z serem, a z dżemem czy nutellą za słodko. Nie najadłam sie tym czymś za mocno, tak więc właśnie pokroiłam sobie warzywka i zrobię tortillę. Mniam! Bym dorzuciła kurczaczka, no ale post. Na 19:00 muszę iść na Drogę Krzyżową. Nie chcę mi się strasznie. Ale muszę. Mam nadzieję, że nie zamarznę w kościele. :) No to na razie tyle, papa. 


czwartek, 21 marca 2013

Mój aparat na zęby.

Pomyślałam, że kogoś może interesować mój aparat na zęby. Dlatego postanowiłam zrobić o tym oddzielny post. Postaram podzielić się swoimi spostrzeżeniami i uogólnić co i jak. :) No to zaczynamy!



Aparat mam od września. Kosztował 1500 zł. Zakładanie trwało około pół godziny. Na razie mam tylko górny, nie wiem, kiedy ortodontka założy mi na drut na dół.
Zakładanie aparatu
Proces rozpoczyna się od wyczyszczenia zębów, później następuje lakierowanie, włożenie rozszerzacza, a na koniec zamki są smarowane klejem i przytwierdzane do zębów. Na początku wyglądają jakby były źle zrobione, bo są krzywe, jednak wraz z prostowaniem zębów wszystko się prostuje. Kilka dni po założeniu, u mnie to trwało półtora tygodnia, zęby bardzo bolą. Najlepiej wtedy jeść miękkie rzeczy, których nie trzeba długo gryźć. Ja starałam się jeść normalnie, jednak chleba ze skórą jeść nie mogłam, musiałam ją sobie odżynać.
Początki
Na początku ortodontka zakłada cieniutki drucik, ale z biegiem czasu wkłada grubszy i niby wtedy jest mocniejszy ból, za to ząbki szybciej się przemieszczają. Mi ortodontka dała inny drut  15 marca, ja odczuwałam dyskomfort tylko przez 2 dni, pomogły tabletki Apap. Polecam- działają szybko i są skuteczne. 
Osobiście widzę radykalne zmiany w moim uzębieniu. Na początku jedynki strasznie na siebie nachodziły. Było aż tak źle, że po wybiciu kawałka zęba, dentystka ledwo dała rada dokleić kawałek tak, aby nie było żadnych przykrych konsekwencji. Teraz jedyneczki są rozdzielone, a był taki czas, że miałam między nimi szparę.  Niestety, przed założeniem aparatu miałam wyrwane czwórki. Było to bolesne przeżycie pod względem bólu fizycznego jak i tego, że były w zupełności zdrowe. Dzięki temu zęby mają dużo miejsca i mogą swobodnie się prostować, a moje podniebienie powiększyło się. Zauważyłam również poprawę w oddychaniu. 

Pielęgnacja  i czyszczenie zębów.
Nie jest to taka prosta sprawa. Używam zwykłej szczoteczki, pasty (ważne, aby nie była wybielająca) oraz specjalnej szczoteczki z wymiennymi wyciorami, którą zakupiłam w Rossmannie. Można je dostać w aptece, ale są droższe- nie opłaca się. Teoretycznie powinno się stosować płukanki, ale ja staram dokładnie czyścić właśnie wyciorem oraz płuczę sobie buzię pitymi napojami i wodą. W aparacie nie można rzuć gumy ani pić coli. Mi jednakże zdarza się od czasu bo czasu gumę spożywać, ale uważam, aby nie przykleiła się nigdzie.
Przeżycia i uczucia
PO założeniu aparatu wcale nie sepleniłam. Od początku mówiłam normalnie, tylko trochę wstydziłam się, bo śliniłam się. Często druty szarpią moje policzki od wewnętrznej strony.  Wtedy naklejam sobie wosk, który dostaję od ortodontki, a raczej muszę o niego prosić, bo sama z siebie nie daje. Na ostatniej wizycie okazało się, że odkleił mi się zamek na kle. Byłam zaskoczona , na prawdę nic nie czułam, nie wiem, kiedy to się stało, ale takie sytuacje się zdarzają. Pani, bez żadnych dodatkowych opłat, przykleiła mi nowy zamek w to miejsce.
Przebieg wizyty kontrolnej
Po wejściu do gabinetu siadam na fotelu. Ortodontka rozkłada go i co za tym idzie, zmieniam pozycję na leżącą. Pani ogląda zęby, po czym wyciąga drut. Każe mi przepłukać usta. Ewentualnie w tym momencie może przykleić nowy zamek. Zakłada nowy drut i podkręca. W tych momentach bolą mnie zęby, ale później przestają. I czasem pani wkłada mi przezroczyste gumki na niektóre zamki, a czasem nie. Nie wiem, od czego to zależy. Nawet nie wiem, czy to ligatury, czy może coś innego. Kiedy druty są założone, pani ustala termin kolejnej wizyty, najczęściej na za 5-6 tygodni. Ból zębów powraca wieczorem.


To chyba wszystko, co chciałam Wam przeszkadzać. Zaznaczam, że to tylko moja opinia i moje odczucia. Każdy może mieć inne odczucia, przeżycia lub nieco inny przebieg wizyty. Ja mówię jak jest u mnie. Osoby, które wkrótce będą zadrutowane- nie ma się czego obawiać. :)  Do kolejnego posta! Bye.

Niewesoły czwartek...

Cześć. Właśnie niedawno wróciłam ze szkoły. Tak, tak, nie obchodzę Dnia Wagarowicza. :) W trzydziestodwuosobowej klasie, dziś na lekcjach zjawiło się około szesnastu uczniów. Frekwencja znikoma. Po pierwszej lekcji 4 dziewczyny poszły sprzedawać ciasta i ozdoby na kiermaszu w podstawówce, tak więc jeszcze ubyło osób. Poza tym było całkiem okey. Ominął nas sprawdzian z fizyki oraz, z powodu nieobecności pani germanistki, kartkówka z niemieckiego.Mieliśmy zastępstwo z panem od informatyki, tak więc dodatkowa godzinka siedzenia przed komputerem. :)

Nie jestem dziś w wyśmienitym humorze. Co prawda wpadły mi dwie oceny: 4- i 5, ale jak tu się cieszyć, kiedy jestem pokłócona z mamą. A jakby tego  było mało to muszę ogarnąć 8 tematów z biologii na jutrzejszą pracę klasową. To nie takie proste. Biologica jest naprawdę  wymagającą nauczycielką... Żąda od nas nie wiadomo jakiej wiedzy. Na dodatek pytania układa bez podręcznika, tak więc zdarza się, że wymaga się od nas tego, czego w książce po prostu nie ma. 
No nic, idę sprobowac wbić sobie coś do tej głowy, byleby chociaż na 4 się załapać. Papatki.


środa, 20 marca 2013

So tomorrow school!

Witam Was gorąco. Specjalnie dodaję "gorąco", ponieważ, przynajmniej u mnie, śnieg nie odpuszcza. Wczoraj napadało tyle, że nie było możliwości wyjść na balkon. Dzisiaj również  trochę prószy. Jutro pierwszy dzień wiosny. Już dawno nie było tak śnieżnego i chłodnego początku tej pory roku. Tak słyszałam w telewizji.

Jak dziś spędziłam dzień? Wczoraj wyjaśniło się wszystko w sprawie tego podsumowania lekkoatletycznego, i nie musiałam iść do szkoły. Wstałam po 8:00, poleżałam chwilkę w łóżku, zrobiłam sobie parówki na śniadanie, no a potem ubrałam się, wyjątkowo użyłam fluidu, aby zamaskować nieco zaczerwieniony policzek, i czekałam do 11:30, aby pójść do kościoła na mszę. Obyło się bez nużących opowiastek. Po powrocie zjadłam zupę i wzięłam się za naukę. Ogarnęłam niemiecki i pouczyłam się fizyki, ale jeszcze muszę poćwiczyć regułki i utrwalić kilka wzorów. :) Na czytanie książki już pewnie dziś nie znajdę czasu. Wracamy do szkolnej rzeczywistości... Cóż, życie. Jeszcze ten jutrzejszy kiermasz. Mam wrażenie, że organizatorzy wszystkiego do końca nie wiedzą i są niezorientowani. Mam nadzieję, że jutro na godzinie wych. pani nam wszystko ponownie objaśni i nie będę musiała się zbłaźnić. Właśnie spakowałam sobie pieniądze do plecaka, może skuszę się na jakieś ciasto albo muffinkę. Byłoby fajnie. :D Zawsze to koleżanki mi stawiały, będzie okazja do odwdzięczenia się. Żegnam Was. Na koniec pośmiejcie się z moich zdjeć i dziwnie układającej się grzywy. :)



Bywajcie!

Different kinds of music and tolerance


Hejejej. Dziś przybywam z postem o różnych gatunkach muzycznych i niektórych zachowaniach ludzi. Zachęcam do przeczytania mojej opinii na temat tolerancji muzycznej i nie tylko :)

Tolerancja muzyczna. Jedni lubią reggae, drudzy rock, trzeci wolą metal a jeszcze inni rap, z kolei niektórzy słuchają wszystkiego, co im wpadnie w ucho. Uważam, że nie można nikogo potępiać za to, co ma w głośnikach. Znam wiele świetnych osób, które słuchają gatunków muzycznych, których do końca nie trawię, jednakże toleruję ich preferencje. Według mnie ocenianie ludzi tylko pod względem gustu muzycznego jest dziecinne i idiotyczne.Przecież liczyć się powinno wnętrze człowieka, jego charakter. Muzyka wyraża więcej niż tysiąc słów- twierdzą co po niektórzy. Pewnie w pewnym stopniu tak jest, ale jeśli słucham rapu to jestem dresem, a jak wolę pop to jestem sztucznym plastikiem? chyba niekoniecznie musi tak być. Stereotypy. Ja na przykład lubię pop, rap, reggae i rock. Niby każdy gatunek inny, ale mi się każdy podoba tak samo. Że niby probuję na siłę być cool i udawać, że słucham rapu, a jednocześnie lubię pop? Nie... Muzyka, której słucham często zależy od humoru. Na każdy nastrój  inne piosenki, tracki, utwory. A z niektórych gatunków wybieram tylko niektórych wykonawców.

Skoro istnieje wolność słowa,to każdy również ma prawo do słuchania tego, czego chce. Nie można oceniać nikogo nie poznawszy go uprzednio. Można takiego człowieka na prawdę skrzywdzić i zranić a nawet wpędzić w depresję.
Wykonawcy tworzą różnorodną muzykę, aby każdy miał wolną rękę i sam mógł dokonać wyboru. Muzyka jest odmienna, lecz każdy gatunek działa na organizm tak samo. Pamiętajmy, aby być otwartymi na nowe doznania muzyczne i zachowywać się tolerancyjnie.


To tyle ode mnie. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?


wtorek, 19 marca 2013

Małe zmartwienia.

Przybywam, aby opowiedzieć Wam trochę dniu dzisiejszym i jutrzejszym. Otóż z rana ta sama rutyna. Dziś nieco wcześniej wyszłam do kościoła, aby ustawić się w kolejce do konfesjonału. Okazało się, że tylko ja już tam byłam, reszta stała przed budynkiem. Nawet pani nie było. Siedząc tak samotnie miałam czas na pewne przemyślenia. Bałam się spowiedzi. I słusznie. Ksiądz nieźle mi nagadał. Aż normalnie boję się kolejny raz na niego trafić. I pokutę też dostałam jak nigdy dotąd. Ogólne rekolekcje były ciekawsze niż wczoraj, a może po prostu uważniej słuchałam, bo nie miałam do kogo się odezwać.W każdym razie jakoś wytrzymałam te 50 minut (a nie godzinę tak jak wczoraj :) ). Po powrocie do domu próbowałam uczyć się biologii, ale coś mi nie idzie. Trudny materiał, ciężko mi się przyswaja. Potem zjadłam zupę i chipsy, po czym wzięłam się za czytanie książki. Już setna strona. Ciekawość z minuty na minutę wzrasta. Pooglądałam trochę telewizję, ale nic nie przykuło mojej uwagi, więc poszłam umyć głowę.  No i teraz siedzę w ręczniczku i turbanie. :D  swoją drogą- wyglądam dość komicznie.

Jutro idę na 8:15 do szkoły.  Nie wiem, czy w ogóle ktoś poza sportowcami idzie, ale teoretycznie każdy uczeń powinien się stawić. Zobaczymy.Nie chcę jutra. Boję się tego, że będę całkowicie sama i będą mnie wytykać sportowcami. Tym bardziej, że mój wygląd nie przypomina postury lekkoatlety... No nic, może jakoś przeżyję. Chociaż wolałabym nie, bo w czwartek kolejne stresy. Nie wiem, czy zdołam przekazać koleżankom ozdoby na kiermasz i czy będą chciały je wziąć. Zawsze zbyt mocno wszystkim się zamartwiam. Oj tak, to moja wada. Nie potrafię jej się wyzbyć, a bardzo utrudnia życie.:(


DIY: świąteczna ozdoba na stół

Cześć.  Teraz chciałabym Wam pokazać, jak zrobić wielkanocną ozdobę na stół. Mianowicie mam na myśli baranka. Robi się go banalnie prosto. Kiedyś w szkole uczono mnie tej sztuki. Teraz spróbowałam wszystko wykonać samodzielnie krok po kroku. Udało się. :) Przeznaczę tą ozdobę na szkolny kiermasz, z którego fundusze zostaną przeznaczone na remont gimnazjum.  


Do wykonania baranka będą potrzebne:
-2 kartki papieru
-ołówek
-nożyczki
-klej
-mulina
-2 kolory pasteli


Instrukcja
1.Na jednej z kartek naszkicuj baranka, dorysowując na dole zakładkę, która będzie stojakiem.
2.Odrysuj taki sam wzór na drugiej kartce.
3. Zakładki odegnij w przeciwne strony.
4. Sklej ze  sobą oba baranki.
5. Wytnij nieduży otwór w brzuchu barana.
6. Mulinę potnij na równej długości kawałki. Wystarczającą ilość zwiąż w połowie długości nitką, sznurkiem, lub kawałkiem tej samej muliny.
7. Gotowy pomponik wsadź do dziurki w baranku.
8. Na koniec pokoloruj suchymi pastelami róg i głowę.






Miłego klejenia i ozdabiania! :)



Recenzja rumiankowej pomadki ochronnej Alterra

Witajcie. Przychodzę do Was z recenzją rumiankowej pomadki ochronnej z Alterry. Niedawno ją zakupiłam, ale zdążyłam już wyrobić sobie zdanie na jej temat.



Informacje techniczne
Pomadka dostępna jest w sklepach Rossmann w cenie 5 zł.  Ma formę sztyftu.

Zapach 
Żadnego szczególnego zapachu nie wyczuwam. Jak dla mnie jest niemalże bezwonna, lecz niektórzy uważają, że śmierdzi.
Smak
Smak ta pomadka ma znośny. Można powiedzieć nawet, że neutralny, gdyż nie potrafię go określić. Z pewnością nie czuć rumianku.
Trwałość
U mnie dosyć szybko schodzi z ust, tak więc nie jest trwała.
Opakowanie
Zdecydowanie na plus jest zamknięcie, gdyż pomadka nie otwiera się samoistnie.
Działanie
Pomadka delikatnie nawilża, nadaje połysk, zmiękcza wargi a także suche skórki oraz regeneruje usta. Łagodzi pieczenie i uśmierza ból. Miałam skuteczniejsze i lepiej nawilżające pomadki, chociażby z Nivea, ale ta nie jest najgorsza. Oceniam ją na przeciętną. Jak na swoją cenę to dobry produkt. Być może kupię ponownie.

Ogólna ocena: 8/10




poniedziałek, 18 marca 2013

Inna? A może taka sama?

Kilka lat temu czytałam książkę pt. „Ten obcy“ Ireny Jurgielewiczowej. Trochę z przymusu, bo to lektura szkolna. Książka jednak bardzo przypadła mi do gustu. Wiedziałam, że kolejną częścią jest „Inna?“. Bardzo chciałam ją przeczytać, ale jakoś nie miałam ochoty chodzić do biblioteki publicznej w poszukiwaniu tej książki. W końcu w czwartek znalazłam ją w bibliotece szkolnej. Tytuł rzucił mi się od razu w oczy i przypomniało mi się, ze kiedyś marzyłam o przeczytaniu jej. Wzięłam do rąk lekturę, obejrzałam i wypożyczyłam. :) Wczoraj wieczorem zaczęłam czytać. Książka zapowiada się ciekawie. Jako że pamiętam jeszcze trochę „Tego obcego“ jest mi łatwiej. :) Postacie są te same, fabuła podoba. Z pewnością niedługo pojawi się recenzja.  A na razie kilka zdjęć okładki i ja w trakcie lektury!~






Miłych snów. :*


Boring monday

Poniedziałek. Rekolekcje. Zaskakująca wiadomość. Okazało się, że w środę trzeba jednak przyjść do szkoły na 8:15. 

I marzenie 3 dni absolutnie wolnych prysło. Cóż. Dziś sobie pospałam zaledwie do 7:30... Kiedy mam do szkoły na 8:00 wstaję o 6:30. Tak więc dziś nie poszalałam. Ale może jutro dłużej poleżę. 
Rano, po przebudzeniu, poszłam do kuchni, gdzie czekała na mnie gorąca herbatka z cytrynką zrobiona przez tatę. Posiedziałam chwilę w swoim pokoju a potem pożegnałam się z tatą, który poszedł do pracy. Potem zrobiłam sobie śniadanie. Jako że nie  musiałam się spieszyć były to jajka sadzone na bekonie. Mniam! :) Po jedzeniu włączyłam komputer. Później się ubrałam., odkurzyłam i siedziałam w kuchni z mamą. Chwilę sobie porozmawiałyśmy. Dopiłam herbatę, pożegnałam mamę, ubrałam sie w kurtkę i czekałam na Ulę. Razem poszłyśmy na rekolekcje. Ksiądz był inny niż wszyscy dotychczas. Zawsze kapłani rozmawiali z nami, byli blisko, a ten prawie że odprawił mszę stojąc przy ołtarzu. Mówił dużo i nie potrafił nikogo zaciekawić. Nie wiem, jak jutro wytrzymam tą godzinę w kościele. Po nudnej godzinie spędzonej w zimnie wróciłam z Ulą do domu. Zaparzyłam nam herbatę, po czym wzięłam się za podcinanie koleżance końcówek włosów. Później zrobiłyśmy ciasto. Wyszło wyśmienite. Kiedy Urszula już poszła pilnować rodzeństwa, zamulałam przed komputerem. To samo robię teraz... Wieczorem pewnie poczytam książkę.A za chwilę zrobię rachunek sumienia przed jutrzejszą spowiedzią. To tyle na razie. Lots of love.

25 faktów o mnie

Hej. Dziś przychodzę do Was z 25 faktami o mnie. Nie jestem specjalnie niezwykłą nastolatką  ani intrygującą osobą, ale postanowiłam podzielić się z Wami paroma informacjami o mnie, abyście wiedzieli, z kim obcujecie i jaka jestem, co lubię. : ) Let's go!

1.Lubię jeździć latem nad jezioro, a kiedy już tam jestem, mogę nie wychodzić z wody przez 3-4 godziny.


2.Lubię owoce i warzywa, ale jadam je zdecydowanie za rzadko. Moje ulubione to jabłka, truskawki, maliny, marchew, ziemniaki.


3.Pieszczotliwie nazywam swój blog "blogaskiem".


4.Latem nie ruszam się z domu bez okularów przeciwsłonecznych. Potrafię wracać się do domu tylko po nie, a mieszkam na dziesiątym piętrze.


5.Od 3 lat co roku w wakacje, kiedy przyjeżdżają ciocia i wujek, odwiedzam Klasztor Pokamedulski nad jeziorem Wigry.


6. Nie potrafię długo się uczyć. Po 10 minutach mam dość i wmawiam sobie, że już umiem, choć w rzeczywistości tak nie jest.


7.Kiedy brzydko wyglądam na zdjęciu, denerwuję się i dążę do perfekcyjnej fotografii, często bez powodzenia.


8. Źle znoszę krytykę.


9.Noszę aparat ortodontyczny i jestem z tego dumna, ponieważ widzę poprawę w układzie moich zębów.


10. Szybko się denerwuję.


11. Bardzo lubię nosić sweterki.


12.Do tej pory lubię oglądać bajki.


13. Lubię jesień i te kolorowe liście.


14. Kocham fotografować kwiatki, nawet jeśli to zwykłe chwasty.


15. W zimowe weekendy często wkładam cieplutkie, puchate i mięciutkie skarpetki i w łóżku piję kakao.


16.Czasami robię sobie długopisowe tatuaże.


17.Uważam, że babeczki są pyszne. Najbardziej lubię kokosowe.


18.Jaram się kołnierzykami i ćwiekami.


19.Nie maluję się. Chyba że rzęsy okazjonalnie.


20.Uwielbiam czekoladę- każdą i pod każdą postacią.


21. Chcę nauczyć się zapalać znicze. Zawsze, gdy tylko próbuję, parzę sobie paluszki.


22. Smucę się, gdy po deszczu nie ma tęczy.


23. Kiedyś panicznie bałam się biedronek. Teraz tylko nie lubię, kiedy załatwiają się na mojej ręce.


24. Lubię konie. Toleruję wszystkie zwierzęta oprócz węży i szczurów, bo boję się ich.


25.Każdy mówi, że lepiej mi w rozpuszczonych włosach, ja jednak wolę kucyk.


Na wielu blogach widziałam te 25 faktów o mnie. Spodobał mi się ten tag i postanowiłam coś takiego zrobić. Dla urozmaicenia dodałam zdjęcia. Niektóre są śmieszne, niektóre dziwne, ale tak miało być. Myślę, że pasują do poszczególnych punktów. Wszystkie zdjęcia są moją własnością , w związku z czym nie zezwalam na ich kopiowanie czy upublicznianie.
Zachęcam do komentowania. :)