poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Nic

Cześć. Kompletnie nie ma pomysłu na post. Dzisiaj nic szczególnego nie robiłam, ale idę na dwór za kilka godzin. Jakoś coś mnie tchnęło, aby zrobić delikatny makijaż. Mam taki czerwony ryj i pryszcze, że szkoda gadać. :( Nawet korektor słabo maskuje. Mam nadzieje, że stan mojej cery trochę się poprawi. Oby do lata było lepiej. :)
Tak w ogóle mam teraz weekend majowy. Milusio. Mam zamiar wkrótce wziąć się za naukę bo ten tydzień bądź co bądź szybko minie. Nie lubię odkładac czegoś na ostatnią chwilę, ale zbyt często tak postępuję. Mam nadzieję, że tym razem zmobilizuję się i nauczę wcześniej. Nie mam więcej do powiedzenia, także zadowolcie się zdjęciami z dziś.



PS. Wczoraj zrobiłam odświeżacz powietrza. Jeżeli chcecie psot, jak to zrobić, piszcie na dole.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Purple case

Witam Was cieplutko w ten deszczowy i ponury niedzielny czas.
Ostatnio obiecywałam Wam pokazanie etui z filcu. W ostatnim poście tego nie uczyniłam, ale dziś już przybywam z dawką informacji i zdjęć. Fotografie nie oddają rzeczywistego koloru, zmieniają go na granatowy.
Cienki fioletowy filc zakupiłam w Empiku za 1,99 zł. Duży wybór kolorów- od bieli po czerń czy zgniłą zieleń. Etui na telefon uszyłam na maszynie do szycia mojego taty, dodatkowo przykleiłam kilka ćwieków i dorobiłam klapkę na guziczek, który przyszyłam- dla kontrastu- różową nicią.Chciałam, aby było ono dopasowane do mojej komórki, więc najpierw  do złożonego na pół filcu przyłożyłam telefon, a następnie , 1 cm od brzegu komórki namalował białą kredką do oczu linie pomocnicze, ułatwiające równe wycięcie materiału. Następnym krokiem było zszycie brzegów filcu i przyszycie oddzielnie wyciętej klapki. Gotowe etui wywróciłam na prawą stronę, dzięki czemu nie było widać szwów. Na koniec udekorowanie, co jest kwestią indywidualną. :)






See you soon!



sobota, 27 kwietnia 2013

Robimy śniadanie.

Hej! Dziś przygotujemy razem pyszne, całkiem zdrowe i pożywne śniadanie, które doda energii na cały poranek. Bardzo banalne: jajka sadzone na dwie strony z sokiem mandarynkowym. Można również wycisnąć sok z innych owoców, ale ja akurat miałam na zbyciu mandarynki. No to... Do kuchni! :) Zaczynamy.



Aby przygotować to śniadanie należy przygotować:
2 jajka
2 łyżeczki masła
1 kromkę chleba
5 mandarynek
sól, pieprz

Krok 1.
Mandarynki przekroić na połówki. 
Krok 2.
Wycisnąć z nich sok przy pomocy ręcznej wyciskarki do cytrusów.
Krok 3.
Na patelni rozgrzać tłuszcz. Aby masło się nie spaliło warto dodać kilka kropli oleju.
Krok 4.
Jajka wbić do miseczki i przyprawić.
Krok 5.
Kiedy białko od spodu się zetnie, przewrócić jajka na drugą stronę i smażyć do uzyskania ulubionego stopnia wypieczenia.
Krok 6.
Jajka przełożyć na talerz, a obok położyć chleb. Sok przelać do szklanki.



piątek, 26 kwietnia 2013

Haul zakupowy!

Cześć! Byliśmy dziś w kinie Cinema Lumiere na "Strasznym Filmie 5". Były wszystkie drugie klasy.Nie oglądałam wcześniejszych części, ale wszystko zrozumiałam. W niektórych momentach czułam grozę, acz nie jest to horror- raczej komedia- cała sala miała wiele powodów do śmiechu. Polecam, choć wiem, że wielu osobom nie przypadł ten rodzaj komizmu do gustu. Było bardzo miło. Nie miałam dziś w ogóle lekcji. Po seansie łaziłysmy z koleżanką po centrum handlowym. Zrobiłam małe zakupy, o czym może świadczyć nagłówek. :) Niedawno udałam się z mamą do Biedronki na zakupy i także parę kosmetyków wpadło w moje łapska. :)



1.Mała składana i poręczna w fioletowym kolorze szczotka do włosów. Kupiłam ją z myślą o noszeniu do szkoły, ponieważ dla mnie najwazniejsza jest wygoda i to, aby plecak nie był zbyt ciężki czy wypchany po brzegi, a ta szczoteczka jest rozmiarów mini.          cena: 2,99 zł



2.Lakier do paznokci Wibo z serii Gel Like (z formułą imitującą lakier żelowy) w kolorze 1 blue like. Nazwa trafna, ponieważ kolor w opakowaniu do złudzenia przypomina błękit wody. Na pędzelku czy paznokciu już tak nie jest, kolor wydaje się być zwykłym niebieskim. Pojemność wynosi 8,5 ml. Nie wiem, jaką podać cenę, gdyż byłam w dziś w dwóch Rossmanach i w obu widniały inne kwoty. Podam jednak tyle, ile rzeczywiście wyniósł mnie ten zakup na promocji.          cena:4,99 zł                                     


3.Żel do mycia od stóp do głów Babydream. Zarówno do ciala i włosów. Ja mam zamiar wykorzystywać jako szampon do włosów. Wzięłam miniaturowe opakowanie o pojemności 50 ml.      cena:2,99 zł


4. Pianka do włosów Novea styling mousse diamond gloss. Ma ona za zadanie zapewnić blask, chronić kosmyki przed działaniem wysokiej temperatury oraz ogólnie pielęgnować włosy. Producent obiecuje, że ich nie sklei i będą miękkie w  dotyku. Ja kupilam dwupak w Biedronce, cena jednego produktu wynosi około 14 zł.      cena: 14,99 zł                                                                            


5. Dwa żele pod prysznic od Original Source: chocolate&orange oraz lemon&tea tree. Kupiłam je również  pakowane po dwa w Biedronce, a widziałam pojedyncze sztuki w Rossmanie za jakieś 8-9 zł. Zdecydowanie bardziej odpowiada zapach czekoladowy, ale obu będę używać. Pojemności to po 250 ml. Coś czuję, że starczą mi na dłuuugo. :) A muszę jeszcze wyczerpać inny produkt do mycia. Z przykrością stwierdzam, że zawierają SLS, ale wynagradzają to olejki eteryczne oraz możliwość oddania butelek po opróznieniu do recyklingu.       cena: 10,99 zł



To już wszystko co do kosmetyków i zakupow. :) Na sam koniec łapcie gif. Do postu!




niedziela, 21 kwietnia 2013

Absencja

Ostatnio nie byłam aktywna, zarówno na swoim blogu, jak i na Waszych, za co ogromnie przepraszam! Ale pogoda taka zachęcająca do spacerów,że nie mogłam wysiedzieć w domu, już w szkole ciężko było wytrzymać. Niemalże codziennie w ostatnim czasie wychodziłam na dwór. Było ekstra. Mój mozg  zdecydowanie potrzebował dotlenienia. Wracam do Was z nową energią i zapałem. Post miał być już dawno, porobiłam nawet zdjęcie, ale zabrakło czasu. Do domu wracałam około 20:00, byłam wyczerpana, jedyne na co miałam ochotę- leżenie. Dopiero teraz spostrzegłam, że nie było mnie aż 5 dni. ;o Teraz opowiem troszkę, co się działo. :)

We wtorek po szkole pojechałam z rodzicami na cmentarz, o ile dobrze pamiętam, a później wyszłam z koleżankami pograć w siatkówkę. Środę spędziłam na nauce, a co! :) Sprawdzian z fizyki- niestety. W czwartek już udało się wybyć. W piątek pograłam z koleżankami w siatkówkę, zmęczyłam się, wypociłam-super! Było przyjemnie.Później do gry dołączyła 9 letnia dziewczyna. Wczoraj poszłam z koleżanką do MC Donald's. Miałam kupony, więc warto było skorzystać. Na początek zamówiłyśmy sobie 2x Happy Meal. Nie jesteśmy już dziećmi, ale super oferta- dwa zestawy za osiemnaście złotych. No żal było nie skorzystać. Żanecie trafiło się zepsute jabłko. ;/  Ogólnie danie nas nie nasyciło, więc podbiłyśmy jeszcze lodami- ja z polewą czekoladową, a ona z truskawkową. 2 w cenie 1. Szczerze to mnie nie zachwyciły, za słodkie, jak na moje kubki smakowe. Po posiłku, niezwykle sycącym, udałyśmy się na spacer po mieście. Wstąpiłyśmy do centrum handlowego. W empiku udało mi się wreszcie, po pół roku poszukiwań, znaleźć filc! Nawet nie wiecie, jaka była moja radość. Na dokładkę kupiłam jeszcze usztywniającą piankę , może do czegoś się przyda. Byłam wczoraj bardzo podekscytowana zakupem i od razu wzięłam sie za uszycie czegoś. Padło na filcowe etui. W następnym poście postaram się Wam pochwalić nim, a teraz zaległe fotki z wtorku.




poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Niesamowity poniedziałek.


Cześć. Obudziłam się w świetnym humorze. Wyjrzałam przez okno. I co ? Śnieg już prawie cąłkowicie się stopił! Bardzo sie ucieszyłam. Nawet zrobiłam zdjęcie. W końcu mogę zerwać z okna wykonane z papieru płatki śniegu, chyba już nas nie uraczy swoimi odwiedzinami .:) Oby.
Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie płatki z mlekiem, a później ubrałam się i uczesałam. Przed wyjściem do szkoły, odrobiłam jeszcze pracę domową z angielskiego, bo w weekend nie chciałam marnować czasu. W szkole było bardzo pozytywnie. :) Kartkówka z geografii nie była taka straszna jak myślałam. :) Mam tylko jeden błąd. Pogoda świetnie mnie nastraja. Świeci słoneczko i jest cieplutko. Chodzę w wiosennej kurtce. Wreszcie porzuciłam zimowe kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki. Dla mnie to wielka ulga. Szwetka jest o wiele lżejsza i cieńsza, przez co bardzo wygodna. Po szkole byłam z mamą na zakupach, potem pojechaliśmy całą rodziną na cmentarz. Teraz właśnie wróciłam z podwórka.

Witaj, wiosno! Mam dla Was na koniec kilka zdjeć z dziś. :)




niedziela, 14 kwietnia 2013

Kasiuleniunia photography.

Fotografia to moja pasja. Uwielbiam robić zdjęcia. Latem staram się jak najczęściej zabierać na pole aparat i fotografować koleżanki bądź przyrodę. To drugie chyba lepiej mi wychodzi. Bardzo lubię również robić zdjęcia martwej naturze czy po prostu przypadkowym przedmiotom. Nie wiążę z tym przyszłości, ale wiem, że nigdy moja miłość do tego zajęcia nie przeminie i zawsze aparat będzie ważny w moim życiu i towarzyszył w kulminacyjnych momentach. Aparat to drugie oko na świat.  Często jedno zdjecie wyraża wiecej niż milion słów, gestów... Czerpię wiele inspiracji z innych blogów. Wiele zdjęć mi po prostu nie wychodzi. Przyzwyczaiłam się. Mam słaby sprzęt, małpkę, którą dostałam na komunię. Ma jakieś 5-6 lat i mam wrażenie, że nie potrafię wykorzystać jej i robić intrygujących fotografii. Marzę o nowym sprzęcie, nie musi być nawet lustrzanka, ale, jak ja to nazywam, większy aparat. Skoro marzenie o laptopie spełniło się po 2 latach to może za roczek otrzymam moją ukochaną. Wątpię, ale jeśli się nie uda to w wieku osiemnastu lat zamierzam uzbierać pieniądzę i spełnić zachciankę. Wiem, że to słuszna inwestycja i może w przyszłości uda mi się na tym zarabiać. Kto wie. Marzy mi się również jakaś dobra książka o fotografii. Taka, która zawierałaby ogrom zdjęć oraz wiedzę teoretyczną. Ale to już raczej jest na drugim miejscu mojej listy. Bardzo mocno wierzę, ze moje marzenia się spełnią i w przyszłości zobaczycie napis "kasiuleniunia photography" pod jakimś zdjęciem... ; ) Mało realne ale wierzyć trzeba mimo wszystko i mimo nic.


Photography.

Witajcie. Dziś niedziela, u mnie dzień dosyć luźny. Po wczorajszych wojażach nadszedł czas odpoczynku i nastawienia się na szkołę. Mam jutro kartkówkę z geografii i muszę przyznać, ze właściwie już umiem, później tylko powtórzę. 
Ostatnio moim ulubionym słodyczem są duo pianki z galaretką oblane czekoladą. Coś takiego jak Ptasie Mleczko, tylko że lepsze. :) Kiedy zjadłam pierwsze pudełko, wiedziałam, że to nie ostatnie i tak też się stało. Już następnego dnia poprosiłam mamę o dokupienie mi Duo. 
Ostatnimi czasy, podczas choroby, wykonałam sobie napis Dream. Zainspirowała mnie jego drewniana wersja ozdobiona na brzegach brylancikami. Zobaczyłam to w jakimś room tourze na youtube. Wyszło mi całkiem nieźle! Ozdoba stoi sobie na regale obok wazonu z bambusem. 
Wspominałam także, że byłam z mamą w sklepie, który likwidują. Trafiłam tam na swoją ulubioną gumę Orbit. Wczoraj przy okazji również wylądowała w moim koszyku. Lubię takie słabe, miętowe gumy. Nienawidzę intensywnej mięty, mam wtedy ochotę wypluć gumę  i zniwelować jej smak w ustach! 

Dzięki nowym bateriom do aparatu wreszcie mogę normalnie robić zdjęcia. Oto pierwsza porcja fotek. :)







sobota, 13 kwietnia 2013

Marzenia się spełniają.

Cześć. Wczoraj do Was się nie odzywałam, bo nie miałam czasu. Rano szkoła, a po południu wyszłam na dwór z koleżanką i niestety musiałyśmy spacerować w deszczu. Koleżanka obiecała mi zamówić ćwieki na allegro, więc byłam cała podekscytowana. Wieczorem dostałam od taty prezent. Nie uwierzycie jaki! To laptop! Dostałam laptopa, o którym marzyłam jakieś 2 lata temu. Jednak marzenia się spełniają... Co prawda jest z komisu i ma kilka zarysowań, ale dla mnie to nic. :) To mój skarb, cudeńko. Jednak cały czas będę używać komputera stacjonarnego - z przyzwyczajenia. Jako że mam jedną myszkę na USB to wolę korzystać z komputera, bo na laptopie jakoś dziwnie. :) Potraktuję go jako urządzenie na wyjazdy, ale niewykluczone, że wieczorkami wezmę sobie go na kolanka podczas leżenia w łózku. Jednak to wygoda... I mobilność. :)



A co do dnia dzisiejszego to był udany. Poranek dość nieciekawy z powodu bólu głowy. Jednak na mieście o wiele lepiej! Najpierw udałam się z przyjaciółką do Media Expert w celu zakupienia akumulatorów do aparatu. Upolowałam 4 sztuki, co oznacza... więcej zdjęć na blogu! Nareszcie! Ogromnie się cieszę. :) To wydatek 50 zł, ale warto. Zaplanowałyśmy, że udamy się do second hand'ów.  Niestety, wszystkie pożądne tego typu sklepy znajdują sie w centrum, więc musiałyśmy kawałek podejść. Najpierw odwiedziłyśmy Szmizjerkę- totalne dno. Nic nie znalazłyśmy, zostały same beznadziejne rzeczy, puste wieszaki, a trafiłyśmy na miejsce około 11:30. Ludzie tam czatują chyba od świtu... Bo było naprawdę niezłe spustoszenie jak na tak wczesną porę. Dalej wstąpiłyśmy do innego sh i tam już zaszalałam. W moim koszyku znalazł się biały sweter, zwykły, zwyczajny, ale mam plan na jego przyozdobienie, koszula w kratę, jak sie potem okazało meska, ale także ją przerobię, i bluzka na ramiączkach w kolorze granatowym. Na rogu jest sklep Anmar, do którego należy owy lumpeks. Do niego również wstąpiłyśmy. Już od dawna nosiłam sie z zamiarem kupna galowej czarnej spódniczki na zakończenie/ rozpoczęcie roku szkolnego. Udało się! :) Moją zdobyczą jest prosta czarna mini z Papaja. Wahałam się między taką jedną z Atmosphere a właśnie ta zakupioną, ale uznałam, że ta pierwsza jest zbyt wyzywająca.

To chyba tyle. Planuję zrobić haul zakupowy. Na dziś to tyle, papa.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Sposoby na nudę

Cześć. Dziś chciałabym z Wami porozmawiać trochę o nudzie. Znacie to pojęcie? Często nie wiecie, co porobić? Podobno ludzie kreatywni nigdy się nie nudzą. 
Osobiście staram się szybko zwalczać to zjawisko, bo inaczej rozleniwiam się i zalegam przez komputerem czy tv. A tego nie lubię- durne gapienie się w ekran to najgorsze co może być. Staram się trochę ograncizać czas spędzany wyłącznie na siedzeniu. Bywam osobą kreatywną. Często oglądam DIY , które mnie niezmiernie inspirują i motywują do jakiegokolwiek działania.

Oto moje sposoby na zwalczenie nudy:

1) Sprzątanie. Zawsze znajdą się jakieś nieuporządkowane rzeczy albo kurz zalegający na meblach.
2) Obrabianie lekcji. Może i jestem dziwna, ale wolę zrobić coś pożytecznego do szkoły aniżeli odkładac to na ostatnią chwilę.
3)Rysowanie. Czasem lubię wziąć kartkę, ołówek, farbki i zacząć pracować. To mnie rozluźnia. Ostatnio wygooglowałam sobie świetny rysunek Garfielda i udało mi się go prawie wiernie odtworzyć. Wielka satysfakcja, a wieczór minął bardzo szybko i wcale się nie nudziłam.
4)Czytanie. U mnie świetnie to się sprawdza , gdy nie mogę zasnąć albo po prostu skończę się uczyć i nie mam pomysłu na jakieś zajęcie. Książka na dodatek uczy.
5)Tworzenie ozdób do pokoju. To moja wielka pasja i coś, co sprawia mi przyjemność. Najpierw znajduje w internecie zdjęcia i instrukcję, a potem gromadzę materialy. Przy robieniu jest świetna zabawa. 
6) Robienie biżuterii. To już rzadziej, ale mam zastaw do robienia kolczyków i korzystam z niego w ekstremalnie nudnych chwilach.
7)Oglądanie filmu/filmików na YT. Ostatnio strasznie często robię to drugiej. Wręcz czuję, że się uzależniam. Zasubskrybowałam kilka kanałów i regularnie oglądam ich produkcje- nie nudzę się ani chwilę!

Macie inne sposoby? Piszcie w komentarzach!

wtorek, 9 kwietnia 2013

Egzystencja i śmierć - post tematyczny


Śmierć. Przychodzi niespodziewanie, nie da się przewidzieć dnia i godziny. Kiedy ktoś odchodzi, pozbawia najbliższych powodów do radości, wymywa z nich szczęście. Często ludzie załamują się, bo nie są w stanie poradzić sobie ze stratą. Uczucia są nie do opisania. Nie rozumiem ludzi, którzy odbieraja sobie życie. Samobójstwo to największa głupota! Pozbawiamy przez to rodzinie osoby do obdarzania miłością! To cios dla członków rodziny. Wymierzanie ostrza w swoje serce nic nie zmieni i nie ulży kłopotom.
Nawet jezeli na chwilę zapominam o śmierci wujka, uśmiecham się i wyglądam na radosną, w głębi jestem pogrążona w zadumie i żałobie. Dobrze wiem, że nie trzeba jej pokazywać poprzez czarne stroje, lecz przez stan serca, jednakże lepiej się czuję w tych kolorach, bo uważam, że na zewnątrz także warto okazywać swój ból. Nie dzielę się nim z całym światem. Wie tylko garstka czytelników bloga i moja najbliższa przyjaciółka, a także jedna koleżanka. Nikt poza tym. Nikt. Dzięki temu zdarzeniu zrozumiałam, że życie jest takie krótkie! Jeszcze niedawno wujek tryskał zdrowiem! Pracował, robił zakupy, prowadził normalne życie. A teraz? Odszedł... Z dnia na dzień. Liczyłam, że pobyt w szpitalu go uratuje. Dzień po wizycie mojego taty umarł. Tak po prostu. Jego organizm się załamał i funkcje życiowe ustały. W jednej chwili! Naprawdę czuję się okropnie! Brakuje mi wujka, chociaż tak na prawdę nie utrzymywałam z nim bliskich kontaktów, nie rozmawiałam, mimo że mieszka w tym mieście co ja. Jadnak widziałam go kilka razy. Dało się zauważyć, że jest oparciem dla cioci. Teraz została ona sama. Samiutka. Pozostały jej tylko dzieci i wnuczęta. Martwię się, jak znosi tą sytuacje i czy ma za co żyć. To wujek pracować i utrzymywał cały dom. I nie jest do byle jaki dom- to bliźniak, a wszystkie opłaty mogą przewyższyć dochody  cioteczki.

Na pogrzeb zjeżdza się niemalże cała rodzina. Głównie z Warszawy. Bo stamtąd pochodzi mój tata, a wyemigrował tu, gdzie teraz mieszkamy, z pewnych względów. Tutaj mieszkali także ciocia i wujek oraz ich dzieci. Teraz została ciocia, sama w wielkim domu. Pustka. Wolna przestrzeń do zapełnienia po stracie ojca, męża, dziadka,  brata, wuja, stryja...  Pogrzeb w środę, jutro. Tata zamówił wieniec. ale na co on się zda zmarłemu człowiekowi? Przecież czcić jego pamięć można na inne sposoby. Sztuczne kwiatki przewiązane szarfą ... Niby taki zwyczaj, ale jak dla mnie zupełnie bez sensu. Wujek zostanie w mej pamięci na zawsze, bez względu na to, czy położę na jego grobie ten wieniec czy nie.


Nikt nie żyje wiecznie i trzeba umieć pogodzić się ze stratą bliskiej osoby.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Śmierć, szkoła, makijaż

Cześć. Dzisiaj piszę na szybko, bo zaraz będę miała obiad i planuję jeszcze zanim to się pouczyć. Dzisiejszy dzień jest z jednej strony wesoły i radosny, a z drugiej pełen patosu i smutku, ponieważ wczoraj dowiedziałam się o śmierci mojego krewnego. Jak miód na moje serce zadziałała 6 z pracy stylistycznej z polskiego, której tak sie obawiałam. :) Wczoraj wieczorem wydepilowałam/ wyregulowałam sobie brwi i muszę przyznać, że jak na pierwszy raz wyszło całkiem nieźle. W Wielkanoc, kiedy przyszedł do nas gość, ja poszłam do siebie i z nudów zaczęłam się malować . Efekt uwieczniłam na zdjęciu.


Ja na prawdę prawie że nigdy się nie maluję i moim zdaniem wyglądam sztucznie w make-up'ie, ale staram się nie tapetować. Do ideału mi jeszcze brakuje, ale przecież jestem dopiero piętnastolatką i wcale nie jest to mój codzienny makijaż. Nawet do tego nie dążę. Na fotografii widać, że nawet nie potrafię dobrze rozsmarować fluidu i zrobić kreski (co bardzo chciałabym potrafić), ale moze gdybym miała inny eyeliner... Nie będę tu gdybać, ponieważ przez najbliższe kilka at nie planuję się malować. :) To tyle na dziś, lecę do historii! Papa. Trzymajcie się cieplutko.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Brak chęci

Cześć. Jeżeli kogoś to obchodzi- choroba wciąż trzyma. Chyba jutro pójdę do szkoły, ale dokładnie nie wiem. Da się zauważyć, że przeziębienie nie służy mojej cerze, twarzy. Już nie chodzi nawet o zaczerwienia w okolicach nosa od chusteczek higienicznych, ale nie mam ani siły, ani ochoty przemywać twarzy tonikiem i wyskoczyło mi kilka pryszczy.
Tej nocy kiepsko spałam. Przez katar nie mogłam w ogóle zasnąć. Przewalałam się w łóżku. Zasnęłam około 2 w nocy, kiedy zjadłam kilka łyżeczek miodu na ból gardła (pomogło!) i nasmarowałam się olejkiem, który trochę udrożnił nos. Niestety mój sen trwał krótko, gdyż na nogach byłam już o 8. Praktycznie cały dzień spędzam sama i męczę sie z katarem. Teraz siedzę z tatą, ale zbyt rozmowny to on nie jest. Zaproponował, ażebym jutro nie szła do szkoły. Ale sama nie wiem. Jak mi się poprawi to nie będzie przeciwwskazań, aby nie opuszczać i nie robić zaległości. Lekcje mam już odrobione od piątku, uczyć się nie dam rady, więc oglądam filmiki na youtube. A wczoraj zrobiłam sobie kołnierzyk i mam zamiar go jutro jakoś wystylizować. Może pokażę jakieś zdjecia, ale na dziś przygotowałam jakieś zaległe, które dzięki przeróbce jako tako się prezentują.


sobota, 6 kwietnia 2013

I am sick.

Wczorajsza kuracja nie zadziałała. Obudziłam się z zatkanym nosem. Teraz nie mogę oderwać się od chusteczek. Na zmianę jest ciepło i gorąco, mam napady potliwości. Czuję się nie najlepiej i jak zawsze podczas przeziębienia mam wrażenie, że lekarstwa w ogóle nie pomagają. Oto moja apteczka:


Trzymam ją sobie na fotelu przy łóżku,a aktualnie na biurko, aby w każdej chwili móc sięgnąć po chusteczki czy jakiś specyfik. W mojej kolekcji znajduje się Polopiryna S, Sudafed, Strepsils i olejek eukaliptusowy, który świetnie udrażnia mi nos, niestety na krótko. Oczywiście nie zabrakło także opakowania husteczek higienicznych. Jeszcze sobie 2-3 razy dziennie będę wpuszczać krople do nosa, ale na razie są gdzie indziej. Ponadto staram się pić dużo herbaty z sokiem malinowym, ale ciężko mi podnieść się z łózka i dowlec do kuchni. Zawsze źle znoszę przeziębienie, a bywa, że trzyma mnie i ze 3 tygodnie. Bardzo tego nie lubię. Choroba to najgorszy okres w moim życiu. No po prostu tego nienawidzę, a najbardziej wtedy, gdy nie mogę iść do szkoły i potem muszę nadrabiać zaległości. W wakacje przez cały miesiąc smarkałam, miałam problemy zdrowotne- wyobrażacie sobie? Dla mnie to był koszmar, tym bardziej, że byłam na wyjeździe.


piątek, 5 kwietnia 2013

Chorobo, wynocha!

Cześć. Nie wspominałam Wam, ale kilka dni temu mój tata złapał choróbsko. Prycha, kicha, kaszle, smarka. A jak tata zachoruje to jest normalnie wielkie zdziwienie- jest bardzo odporny i prowadzi higieniczny tryb życia a ponadto wielkie zamieszanie w domu, bo trzeba mu usługiwać. Dzisiaj wykryłam objawy u siebie. Chyba zapowiada się przeziębienie. W szkole strasznie bolała mnie głowa, od trzech dni mam katar i dodatkowo boli gardło. Jakby tego było mało rano przemokły mi troszkę buty i kiedy wybierałam się do szkoły na wieczornicę poświęconą Janie Pawle II wpadłam w kilka kałuż. Wzięłam szybciutko dwie Polopiryny, jutro ponowię tą dawkę, wypiłam gorący kisiel Frugo i  może choroba się odczepi. A jesli nie to mam nadzieję, że w weekend się podleczę, ale będzie zmarnowany. A na dzień jutrzejszy miałam plany... Chciałam iść kupić sobie akumulatory do aparatu, bo na bateriach krótko trzyma. Nie wiem, czy to wypali. Nie chciałabym odwoływać spotkania z przyjaciółką.Z drugiej jednak strony nie chcę pogorszyć swojego stanu zdrowia. No nic, do jutra jeszcze daleka droga! :) Pożyjemy- zobaczymy.


czwartek, 4 kwietnia 2013

Monday, Tuesday... Oh! Tommorow Friday!

Cześć! Teraz przyszła pora na podsumowanie dnia, wpis z pamiętnika. Więc zacznę od początku, wtedy zachowam chronologiczność. :) Otóż dziś lekcje zaczynały się o ósmej, wstałam, a raczej tatuś mnie obudził o 6:30, tak jak zazwyczaj. Chwilę poleżałam i zwlekłam się z łózka, co nie było takie proste. Zjadłam bułkę na śniadanie, po czym udałam się do pokoju i ubrałam sie. Dziś wybrałam zielone rurki i bluzę z różowym napisem "Boom!". W szkole obuwie zimowe zmieniam na już nieco podniszczone trampki w kwiatki. Od rana nie było dzwonków z powodu egzaminów szóstoklasistów,a że moje gimnazjum jest przyłączone do podstawówki, nie mogliśmy im hałasować i przeszkadzać dzwonieniem. Już po  3 lekcji wszystko wróciło do normy.  W szkole jak w szkole. Dziś już tylko jedna ocena- 3+ z matematyki. Słabo, jak na mnie, ale od drugiego semestru mamy nowego pana, którego tłumaczenie jakoś do mnie nie dociera i się troszkę opuściłam. Niestety. Widocznie muszę sama więcej się przykładać i w domu douczać. I tak czynie postępy- w końcu odrabiam pracę domową. U tego pana na początku nie czyniłam tego, bo sądziłam że on tego nie sprawdza. Jednak ostatnio nas zaskoczył i wybierał osoby, które miały mu pokazać zeszyt. Na szczęście upiekło mi się. Teraz wolę nie bać się i uniknąć niepotrzebnej jedynki. 
Na dzisiejszej lekcji fizyki, doszłam do wniosku, że nic nie umiem. xd Do następnej kartkówki (jeszcze dokładnie nie zapowiedzianej) dobrze przygotować i porządnie nauczyć, bo może być ciężko. Materiału coraz więcej. 
A wracając jeszcze do dziś, tak jak wspominałam, zaczęłam zdrowiej się odżywiać, aby troszkę schudnąć, oczywiście nie w zastraszającym tempie- małymi kroczkami do celu. Dziś postawiłam na moc owoców. :) No a do szkoły bułka (nie zbyt zdrowa- wiem) z chudym mięsem. No a nie mam zbyt dużego wpływu na to, co jem na obiad, gdyż przygotowuje mi wszystko mama, ale dziś nie było tak źle. :) Tym oto zdjęciem żegnam się z Wami i życzę miłej nocki.


Dwulicowość everywhere

Hej!
W drodze ze szkoły wzięło mnie na rozmyślanie o zachowaniu pewnych ludzi, moich "koleżanek" z klasy. No własnie, chyba słusznie wzięłam to słowo w cudzysłów.Niby są. Ponoć mnie lubią. Ale odzywają się i okazują tą miłość dopiero wtedy, gdy potrzebują pomocy, wsparcia. Najczęściej mówią: "Ej, daj spisać" albo "Co zadane?" bądź "Weź mi pomóż, bo ja sama nie dam rady, ty jesteś taka mądra..." Wkurzają mnie takie teksty. Są naciągane, sztuczne. Czuję się nieco wykorzystywana, pomiatana. A te osoby uważam za fałszywe. Ja zrobię dla nich wszystko, one dla mnie nic- już miałam okazję się o tym przekonać. Doszłam do wniosku, że wszyscy, bez wyjątku są dwulicowi i podli.Wiadomo, że w moim otoczeniu znajdują się bardzo dobrzy ludzie, na których mogę polegać i nie czuję się przy nich źle. Ale każdy ma coś na sumieniu. Mi też zdarza się być dwulicową. Ale nie wykorzystuję ludzi, nie lubię ich "za coś". Za to, ze są, że można z nimi pogadac, poradzić się, ale nie terroryzować, aby mi pomogła. Nie. Ja radze sobie sama. Próbuję. Jeśli mi nie wychodzi- trudno. Życie to nie bajka. Boję się pomyśleć z mojej "koleżanki". To takie nieporadne dziecko. Nie umie sklecić normalnego zdania po polsku. Jednakże nie współczuję jej. Denerwuje mnie, ponieważ zachowuje się w stosunku do mnie tak jak wyżej opisalam. 


środa, 3 kwietnia 2013

Zbędne kilogramy

Święta, święta i po świętach... Wiele osób po takiej okazji do obżarstwa narzeka, że przytyło. Ostatnio stwierdziłam, mimo że nie jadłam więcej niż zazwyczaj w Wielkanoc, iż warto zrzucić parę kilogramów. Jak się do tego zabrać? Znam kilka rad. :) Sama zamierzam się do nich stosować. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Zaczynam od jutra! Trzymajcie za mnie kciuki. 

10 rad jak zrzucić kilka kilogramów:

Pij wodę! Pomaga ona w usuwaniu toksyn z organizmu oraz  poprawia metabolizm. Należy pić około 2 litrów wody dziennie.

Jedz dużo owoców. Jabłka zawierają błonnik oraz wodę. Dostarczają wielu witamin, m. in: A,B,C,PP, a ponadto wspomagają układ immunologiczny.  Jeżyny, podobnie, jak jabłuszka, dostarczają dużo witaminy C, są głównym źródłem błonnika i kwasu foliowego. Są mało kaloryczne, a należą do łatwo przyswajalnego żródła energii. Kiwi obfituje w potas, który obniża poziom cholesterolu. Papaja zawiera beta-karotem a także witaminy C, to niezbędnik osoby na diecie. Doskonale w walce z nadwagą spisują się suszone figi i śliwki.

Jedz ogórki. Rozjaśniają  one cerę oraz oczyszczają cały organizm. Ponadto są smaczne i soczyste- dostarczają porcję wody.

Pij maślankę. To właśnie tej napój pomaga wyszczupleć. Nie myl jednakże z mlekiem, które tuczy.

Dodawaj do sałatek pomidorów. Owoce te są źródłem przeciwutleniaczy. Warto je jeść na każdym kroku, a w sałatkach smakują nieziemsko. Sama sałata pozbywa się z organizmu nadmiaru płynów i tłuszczów.

Wcinaj szpinak! Dużo osób nie lubi świeżych liści szpinaku i nie zna ich mocy. Zawiera witaminy, żelazo i luteinę, przez co wspomaga odchudzanie i ma dobry wpływ na funkcjonowanie organizmu.


Pij dużo gorzkiej czerwonej herbaty. Przyspiesza metabolizm tłuszczów. Jest polecana dla osób spożywających pokarmy obfitujące właśnie w tłuszcze.


Odstaw/ ogranicz mączne produkty. Oczywiście nie da się ich całkowicie wykluczyć z diety, ale warto ich unikać. Może to pomóc przyspieszyć proces odchudzania.

Chrup marchewkę! Zamiast słodkich przekąsek między posiłkami można nasycić się jedząc marchewkę. To pomarańczowe warzywko jest słodziutkie i smaczne, może zastąpić słodycze. Na pewno to dla nich zdrowsza alternatywa. Dostarcza minerałów niezbędnych do wytwarzania energii czy dobrego przebiegu różnych procesów w organizmie.Ponadto składnikom odżywczym zawartym w marchwi zawdzięczamy jędrne ciało, piękną, śniadą cerę oraz zdrowe, mocne włosy i paznokcie.

Jedz migdały. To źródło błonnika, białka oraz zdrowych tłuszczów. Stabilizują  poziom cukru we krwi, zmniejsza uczucie głodu.

Lots of marks

Siemka. Dziś pierwszy dzień w szkole. Było całkiem pozytywnie, ale może lepiej zacząć od początku? Zdecydowanie tak. :)
Wiec mialam dzis do szkoly na godzine 8:55. Jak dobrze, ze po tak dlugiej labie mimo wszystko moglam dluzej pospac. :) Na pierwszej lekcji pan rozdal sprawdziany pisane w srode przed swietami. Wpadla mi pirwsza tego dnia piateczka. Jupi! :D Potem dostalam cwiartke plusa za aktywnosc (tak, mamy dziwnego nauczyciela). Na chemii pani postawila mi 4 za aktywnosc. Pozniej byl jezyk angielski i pani mnie pochwalila. :) Zapowiedziala, ze na nastepnej lekcji, w piatek, postawi mi ocene. Na fizyce dostalam 5. Poza tym lekcja byla fajna. Rozmawialismy  chwile z pania o egzaminach, co o tym sadzi, pierwszy raz udalo sie ja nam zagadac. Przeklinala te egzaminy na koniec podstawowki i gimnazjum chyba przez dobre 10 minut. Z pozytkiem dla nas, bo lekcja zleciala. :D W miedzyczasie byl jeszcze niemiecki. Mam wrazenie, ze nauczycielka sie na mnie uwziela! Nikogo tak nie dreczy, jak mnie. Zachowuje sie bardzo dziwnie. A kiedys myslalam, ze nawet mnie lubi. Dawniej jakos tolerowalam jej lekcje, teraz to jeden ze znienawidzonych przedmiotow, masakra. Ostatnia dzis lekcja byly zajecia artystyczne. Dostalam dwie 6. Jedna za prezentacje o Edwardzie Stachurze, a druga za spiewanie piosenki. Normalnie lekcje w srody mam do szesnastej, ale dzis dziewczyny zostaly zwolnione z w-fu, niektorzy chlopcy uciekli.

Po powrocie do domu zjadlam sobie obiad, ktory najpierw musialam samodzielnie przygotowac- podgrzac. W miedzyczasie odrobilam prace domowa z angielkiego, a po posilku przepisalam zakonczenie rozprawki z polskiego na kartke podaniowa, rozwiazalam zadania z matmy i przepisalam temat z fizyki, bo na ostatniej lekcji nie mialam zeszytu.To chyba tyle. :) Teraz przygotowalam sobie tosta na kolacje i wlasnie go jem. Pyszota! :) Jutro czeka mnie praca stylistyczna z "Krzyzakow". Obawiam sie tego sprawdzianu...Zupelnie nie mam pojecia, dlaczego. Moze jak zaraz przeczytam notatki z zeszytu to stres minie.


Ciao

wtorek, 2 kwietnia 2013

Idole z dzieciństwa


Siema. Przychodzę do Was z postem tematycznym. :) Dziś pragnę opowiedzieć o moich idolach z dzieciństwa, gdyż takich posiadałam. Kiedy teraz o tym myślę, wydaję mi sie to śmieszne i głupie. Jak ja mogłam lubić te gwiazdy? :D Nie potępiam oczywiście fanów osób, które zaraz wymienię, ale teraz mam zupełnie inny gust i w życiu bym zwróciła uwagi na te gwiazdy. No to... Let’s go

Kiedyś miałam hopla na puknie Dody. Tak- mam na myśli Dorotę Rabczewską. Nie wiem, jak to możliwe. Bardzo podobał mi się jej wygląd i odważne ubiory. Teraz gardzę nią za ten wyzywający styl.

Bridgit Mendler poznałam w serialu „Czarodzieje z Waverly  Place“. Bardzo spodobała mi się jej rola.Teraz trochę wydoroślałam i jakoś bajki i tego typu filmy omijać. Wciąż podoba mi się jej głos, ale zmieniłam zdanie co do jej głosu i urody.

Jeszcze do niedawna uwielbiałam Ewę Farnę. Nawet poprosiłam kiedyś o jej płyty na gwiazdkę. Teraz lezą sobie i się  kurzą. Zbierałam także materiały na jej temat i chciałam z tego stworzyć jakiś album, jednak pomysł spalił na panewce.  Przestałam lubić tą piosenkarkę, bo odnioslam wrażenie, że się bardzo zmieniła i sława namieszała jej w głowie. Woda sodowa we łbie i tyle. Glos ma niczego sobie, ale już nie jestem jej fanką. I raczej nie będę w przyszłości.

Moja przygoda z Miley Cyrus rozpoczęla się kiedy koleżanka puściła mi jeden z wielu odcinków „Hanny Montany“. Sama zaczęłam to oglądać.  Z początku bardzo mi się podobało. Kiedy ma się 15 lat staje się to naiwne, głupie i trochę niedojrzałe. Piosenki Miley to co innego. To moja idolka z dzieciństwa, ale teraz również nie pogardzę posłuchaniem np. „Party in the USA“

Jeszcze w podstawówce, mniej więcej do 5 klasy lubiłam zespół Feel. Dziwne. Wiem. Nawet nie mam pojęcia za co, dlaczego. Teraz nienawidzę ich muzyki. Wydaje mi się nudna, nieciekawa, słuchanie jej nie sprawia mi przyjemności.

I teraz hit! :D Kiedyś byłam fanką Michała Wiśniewskiego. Pamiętam, że podobały mi się jego włosy i to, że jest inny, wyróżnia się. Mój tata zawsze go przeklinał, a ja się za to na niego złościłam.



Cieszę się, ze mój gust muzyczny, ale nie tylko, się zmienił. Teraz słucham muzyki na prawdę różnej, ale nie zmuszam się do niczego i nie podążam za trendami. To na tyle. Ciao!

Moje sposoby na naukę

Już jutro szkoła. Pewnie każdy z Was ma coś do nauczenia, przynajmniej ja mam. ;)
W tym poście chciałabym z Wami podzielić się moimi sposobami na naukę.

Serdecznie polecam Wam planowanie nauki.  Można sporządzać tabele, w których zapiszemy sobie dni i przedmioty, z których mamy sprawdzian. Najlepiej przyczepić je w widocznym miejscu, by nie zapomniec o jakimkolwiek teście. Tabelki są też dobrym sposobem na naukę. Informacje w tej formie mózg bardzo szybko zapamiętuje, a wzrokowcy szybko przyswajają wiedzę dokładnie śledząc kolumny. Do tego można również sporządzać wszelakiego rodzaju wykresy czy ilustracje.
Nie można również pominąć zbawieńczego wpływu skojarzeń. Ja np. ucząc się stolic Europy na mapie wymyśliłam, że Chorwacja to taki bumerang. Dzięki temu skojarzeniu już prościej mi wszystko szło. Skojarzenia można zastosować niemalże w każdym przedmiocie szkolnym.
Najczęściej robię sobie notatki. Wypisuję wszystkie najważniejsze wiadomości z podręcznika i ewentualnie zawartość ćwiczeń, a potem podkreślam kolorowymi flamastrami, zakreślaczami to, co najistotniejsze, np. wszystkie definicje lub daty z historii.
Kolejnym sposobem jest nagrywanie siebie. Jeśli ktoś jest słuchowcem, szybko zapamięta zasłyszane informacje. Mi to już nieraz pomogło. Najlepiej, jeśli nagrywając, np na dyktafon w telefonie, modulujemy głosem, zmieniamy ton, wtedy o wiele prościej zapamiętać.
Najważniejsze jednakże, aby wielokrotnie powtarzać sobie wiadomości. Czasami zdarza mi się na głos podawać definicje różnych słów przed snem, kiedy leżę w łóżku. Mózg rano, jeśli dostarcza się mu wystarczającą ilość snu, jest wypoczęty. Warto wtedy jeszcze raz sięgnąć do książki czy notatek i utrwalić wiedzę.
Można także dla ułatwienia zapamiętywać pierwsze litery znaczących wyrazów, a potem tylko przypominać sobie szybciutko, co ta literka oznaczała. Jest to przydatne, gdy trzeba zapamiętać ciąg jakichś wyrazów.



poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Zmiany :)

Cześć! Postanowiłam zrobić wiosenne porządki na blogu. Zmieniłam kolorystykę i nagłówek. Teraz czuję się o wiele lepiej. Kolor różowy poprawia mi humor i jest taki delikatny. Wiadomo, że do ideału mi jeszcze daleko, ale staram powili się doskonalić  Mam jednak nadzieję, że zmiany są korzystne i przyniosą oczekiwane skutki. Mam jeszcze kilka pomysłów co do bloga, ale jestem otwarta na nowe propozycje. Jak Wam się podoba mój blog teraz? Co mogłabym zmienić? A może jest już dobrze? Liczę na Wasze rady i dużo komentarzy. :)


Wczorajszy wieczór...

Cześć. Nawet nie wiecie, jakie wczoraj przeżyłam zaskoczenie. Otóż zaszły po mnie 3 koleżanki: N. K. i A. Połaziłyśmy troszkę po mieście, ale jednej z nas zrobiło się zimno i zaczęła histeryzować, że musi iść do dziadków, bo jej zimno, a tam są jej rodzice. Nie bardzo chciałyśmy na to przystać, wolałyśmy, aby jeszcze z nami pobyła trochę, ale się nie udało przekonać uparciuszka. :) Potem same trochę rozkminiałyśmy, co porobić, ale jakoś nie miałyśmy lepszego pomysłu niż pójść do bloku dziadków N. i tam na nią poczekać. Niestety,o kazało się, że ta na wszystkich się obraziła i poszła do domu... U mnie zwolniła się chata, więc udałyśmy się do mnie. Od razu dziewczyny rzuciły się na Nutellę (miałam dwa słoiczki a teraz niecały jeden :( ) i wymarzyły sobie frytki. Pół wieczoru stałam przy patelni żeby im dogodzić. xd I tak mi się jedna partia przypaliła, ale cóż... Ogółem wieczór wielkanocny był bardzo miły. Dziś razem idziemy do kościoła na 11:00. Lecę się szykować, muszę jakąś bluzkę wybrać.

Na koniec chciałabym się was poradzić. Jak wiecie zapewne, ostatnio upolowałam w SH kurtkę jeansową. Jednak kiedy ją przymierzałam w domu doszłam do wniosku, ze jest troszkę za duża i ma masakrycznie grube rękawy. Nie wiem, czy korzystnie w niej wyglądam, stąd moje pytanie do Was: czy mogę ją nosić? Czy to nie obciach?
PS: Kołnierzyk specjalnie wygląda niechlujnie.